„Dlaczego?”- czyli oczko się tłumaczy ;)
Kosa w talerzu, jak nie każdy mógł wiedzieć, pierwotnie była blogiem zupnym. Tak, właśnie! – była. Funkcjonowała prawie rok. Powstała (14.10.2008) na 1-sze urodziny Historii Kuchennych (które już nie istnieją, bo oczko w przypływie życiowych zawirowań je skasowało). Przez prawie okrągły rok (bez mała miesiąca) na Kosie warzyły się zupy wszelakie, sam blog był zaś suplementem do wspomnianych Historii. A potem – ciach! Całe szczęście blogspot ma taką cudowną opcję, jak przywracanie bloga usuniętego. Skusiłam się na to. Ale ponieważ przed skasowaniem bloga, usunęłam wszelkie notki, tym samym nie jestem już w stanie odtworzyć ani przepisów, ani opowieści dziwnej treści „Zakoszonej Pogodynki”, „Działu Modnej Kosy”, ani „Wynurzeń Redaktor Zakoszonej”. Zostały mi tylko zupne zdjęcia...
Miałam natomiast marzenie... posiadania fotobloga. Po rozmowach podczas maskarad z Mistrzuną i Lipką stwierdziłam, że mój warsztat nie jest idealny. I nie w każdej dziedzinie się odnajduję. Nie potrafię fotografować architektury, ludzie mnie onieśmielają, kiedy widząc, że robię im zdjęcie próbują pozować. Natomiast na akty porwałabym się tylko wtedy, gdybym była... mężczyzną ;) Jestem kobietą – więc, hmm... to poletko odpada ;)
Lubię skupiać się na szczególe, a przede wszystkim lubię patrzeć na jedzenie i je jeść. Tym samym po uczcie lubię też sobie rzucić oko na wspomnienie tego, co zjadłam – fotografię. Daleko mi warsztatowo do zdjęć (z food-blogowego poletka) m.in.: Polci, Małgoś, Truskawki, Trufelli, Eli, Bei, Agnieszki z nad Atlantyku, czy Komarki (i jeszcze kilku innych foodblogerek – tutaj sami sobie dopowiedzcie odpowiednie nicki). Ale jak wspomniałam – miałam marzenie ;)
Zmotywowała mnie ostatecznie Lipka podczas ostatniej maskarady. Stwierdziła, że mogłabym założyć bloga ze swoimi zdjęciami. Pomyślałam, że to rzeczywiście niegłupi pomysł. Potem jednak zastanowiłam się: „Mam mnożyć kolejny blogowy byt? Kiedyś się w tym pogubię.” Ale podczas bezsennej nocy wpadła mi myśl, aby zmienić koncepcję Kosy pozwalającą wcielić marzenie w życie ;) Tym samym przeszłam gładko do czynów. W międzyczasie dokonałam szablonowych zmian i ogólnego pomysłu. Fotokosa to niejako wypadkowa kilku, luźno, baaardzo luźno powiązanych inspiracji:
- kilku - minutowym programem na kuchni.tv Amaro Modesta, tudzież jego książką,
- fotografiami Phillipa Toledano, a w szczególności tym zdjęciem stolicznym z serii zdjęć work – office- recession „Bankrupt”,
- oraz muzealną ciszą w połączeniu z gwarnym wernisażem.
Nie doszukujcie się w tym punktu wspólnego – nie ma go. Że się powtórzę - to baaardzo luźny zbitek kilku inspiracji.
Część zdjęć będzie zapewne znana z: Historii, Kosy (pierwotno – zupnej), Pasty lub Bełkotów. Wybaczcie moją wtórność ;) Czasami można się rozwinąć tylko wracając uprzednio do źródła ;)
Tytuł, obraz i cisza. Okołokulinarna fotokosa na start! :)
20 lat temu.
3 tygodnie temu