nam cos problem z tytulem :) podpowiedz Oczku co prosze... lubie takie resztkowe zdjecia, mozna robic tak dlugo jak sie tylko chce, juz nic nie stygnie, ni?
Buruś, a bo wiesz... wciąż się zastanawiam jak nazwać tę żółć. Aureoliną, czy może żółcią szafranową lub indyjską. A może jednak jeszcze inaczej: żółcienią neapolitańską? Sama nie wiem... :)
Z tym stygnięciem masz rację - nie ma już presji ;))
A bo widzisz, moje roztrzepanie czasami daje o sobie znać;), no ale teraz już wiem: kluchy kawowe z sosem śmietanowo-szafranowym , te co na paście ;) Było mi to przeczytać i bym wiedziała :D
A co było tak smaczne, że zostały tylko resztki?
OdpowiedzUsuńOczko, zaglądałaś dziś na Kumy?
Jak to co? Kluchy kawowe z sosem śmietanowo-szafranowym, co to na Paście zapodałam
OdpowiedzUsuńhttp://makaroniary.blogspot.com/2010/04/forsythia-vahl-opowiada-o-sobie.html
Aaaaa! Umknęły mi imieniny! Leeeecę już ze szkiełkiem! ;)))
A kluchy widziałam i pochwaliłam ! Ten szafranowy sos bardzo fotogeniczny :)
OdpowiedzUsuńW imeniu sosu - dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńO, czyżbym widziała szary papier ze spaceru :)
OdpowiedzUsuńNo, i czemu tylko pusty talerz - lunch się zbliża - ja poproszę pełen :)
@ Ci posłałam :)
Heh! No tak, jednak nie tylko w ramach pakowania przesyłek się przydał :)))
OdpowiedzUsuńPełny talerz, Moja Droga to na Paście.
pees. suszę się ;)
nam cos problem z tytulem :) podpowiedz Oczku co prosze... lubie takie resztkowe zdjecia, mozna robic tak dlugo jak sie tylko chce, juz nic nie stygnie, ni?
OdpowiedzUsuńBuruś, a bo wiesz... wciąż się zastanawiam jak nazwać tę żółć. Aureoliną, czy może żółcią szafranową lub indyjską. A może jednak jeszcze inaczej: żółcienią neapolitańską? Sama nie wiem... :)
OdpowiedzUsuńZ tym stygnięciem masz rację - nie ma już presji ;))
A co tam pyszniastego wszamałaś Mała Sis? ;)))
OdpowiedzUsuńBuziole:**
Wesołych Świąt Kochana !:**
Duża Siostra chyba czyta nieuważnie... ;)P
OdpowiedzUsuńŻółć indyjska ma bardzo ciepły odcień, aureolina będzie lepsza w tym wypadku. Nawet kształtem nawiązuje do źródłosłowu ;-)
OdpowiedzUsuńGrzegorzu, który miele - rzeczywiście i ja pomyślałam o kształcie pisząc "aureolinę". Jakoś tak ładnie się zgrało, że nie mogłam się powstrzymać ;)
OdpowiedzUsuńMoże ciut ?;)
OdpowiedzUsuńTrochę ciut... więcej ;)P
OdpowiedzUsuńA bo widzisz, moje roztrzepanie czasami daje o sobie znać;), no ale teraz już wiem: kluchy kawowe z sosem śmietanowo-szafranowym , te co na paście ;) Było mi to przeczytać i bym wiedziała :D
OdpowiedzUsuńW swej dobroci serca ;) - łaskawie wybaczam, haha ;)))
OdpowiedzUsuń