Sos to był grapefruitowy. Właściwie to taki rzadki kisiel na słono i pieprznięty kolorowo :) Do tego był pieczony łoś, marynowany wcześniej w sojowym i karmelizowana na patelni cykoria. Ot i cała tajemnica :)
Łoś to jest coś...co nie potrzebuje ubarwiania. My chyba jesteśmy uparci, że zawsze coś mu dorzucamy ;) A on chciałby tak po prostu, sam jeden... milczące marzenia ;)
Przepis był...na Historiach ;) Ale to się robi jak kisiel - wlewasz sok z grapefruita do rondla, podgrzewasz, nieco rozrzedzasz, pieprzysz kolorowo, a potem wlewasz trochę wody z rozbełtaną w niej mąką ziemniaczaną. I mieszasz, co by grudek nie było.
Czyli mówisz, że można odpłynąć po zjedzeniu takiego łosia z sosikiem i cykorią ... no to poproszę :) Ale powiem Ci, że odpłynąć ze szczęścia można też jak się patrzy na Twoje zdjęcia :) Buziak :*
Lipka--->o! i wtedy właśnie debiutowałam z tą cykorią. Przypomniałam sobie, że potem robiłam tę pannę jeszcze raz - w piekarniku z tymiankiem. Ale ta druga już wcale taka dobra nie była.
A tak poza tym - lejesz miód na me serce. O dzięki, uśmiechnięta! :)*
Oczku, kurka, przepisu nie podajesz nawet a i tak coś czuję że uwarzę ten kysiel.. ;) Grapefruit jest, mąka jest, pieprz toże, hmm.. A do czego zamiast łosia on by się nadał? Bo coś wyobraźni mi nie starcza dzisiaj, sam bym zjadła pewnie jakbym lubiła kisiele.. No narobiłaś smaka na grapefrity, chyba zaraz zrobię owocki z innym grapefriutowym sosem :)))
tylko Ty nie odpływaj :)
OdpowiedzUsuńJak odpłynę, to przypłynę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta fotka. Nawet nie wiem, co to za sosek, a ślinka i tak cieknie. Fajne pieprze.
OdpowiedzUsuńSos to był grapefruitowy. Właściwie to taki rzadki kisiel na słono i pieprznięty kolorowo :) Do tego był pieczony łoś, marynowany wcześniej w sojowym i karmelizowana na patelni cykoria. Ot i cała tajemnica :)
OdpowiedzUsuńWygląda jak kolorowe morze:))
OdpowiedzUsuńZ takim sosikiem losoś musiał być jeszcze pyszniejszy niż sam w sobie jest;)
Buziolki Sis:**
Łoś to jest coś...co nie potrzebuje ubarwiania. My chyba jesteśmy uparci, że zawsze coś mu dorzucamy ;) A on chciałby tak po prostu, sam jeden... milczące marzenia ;)
OdpowiedzUsuńrany julek, Ty piszesz ze grapefruitowy :-) mlask, piekny pieprz, a zdjecie badzo mi sie spodobalo!
OdpowiedzUsuńSama wyciskałam! Nie miał łatwo - wycisnęłam z niego wszystkie soki. Biedak...
OdpowiedzUsuńa bedzie przepis, bo ciekwawie to brzmi, moze sie kiedy uda cosik takiego i mnie zmajstrowac? :-)
OdpowiedzUsuńPrzepis był...na Historiach ;) Ale to się robi jak kisiel - wlewasz sok z grapefruita do rondla, podgrzewasz, nieco rozrzedzasz, pieprzysz kolorowo, a potem wlewasz trochę wody z rozbełtaną w niej mąką ziemniaczaną. I mieszasz, co by grudek nie było.
OdpowiedzUsuńdziekuje! A to ow kiszel ktory mam w kajecie, wszystko jasne zaplanowany na wiosne :-)
OdpowiedzUsuńA! Czyli niebawem, bo wiosna już prawie puka ;) Chociaż straszą mnie jeszcze nagłym atakiem śniegu w weekend jakoś. Póki co - nie wierzę plotkom ;)
OdpowiedzUsuńJa chcę ja chcę, ale nie wiem co.. czy sos czy odpłynąć czy wszystko na raz!
OdpowiedzUsuń:*
pieprzem byc, ech.... ;)
OdpowiedzUsuńCzyli mówisz, że można odpłynąć po zjedzeniu takiego łosia z sosikiem i cykorią ... no to poproszę :)
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że odpłynąć ze szczęścia można też jak się patrzy na Twoje zdjęcia :)
Buziak :*
Polcia--->bierz wszystko! Nie żałuj sobie ;)
OdpowiedzUsuńMafi--->...kolorowym, na dodatek ;)
Lipka--->o! i wtedy właśnie debiutowałam z tą cykorią. Przypomniałam sobie, że potem robiłam tę pannę jeszcze raz - w piekarniku z tymiankiem. Ale ta druga już wcale taka dobra nie była.
A tak poza tym - lejesz miód na me serce. O dzięki, uśmiechnięta! :)*
Grapefruitowy kisiel do łososia? Wiesz, to wcale nie przekonuje. Ale fotka tak, nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńUf! Przynajmniej jedno z dwojga! ;)
OdpowiedzUsuńOczko, swietne zdjecie!!! Bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńDzięki Betsi :) Puchnę z dumy! ;)
OdpowiedzUsuńOczku, kurka, przepisu nie podajesz nawet a i tak coś czuję że uwarzę ten kysiel.. ;) Grapefruit jest, mąka jest, pieprz toże, hmm.. A do czego zamiast łosia on by się nadał? Bo coś wyobraźni mi nie starcza dzisiaj, sam bym zjadła pewnie jakbym lubiła kisiele..
OdpowiedzUsuńNo narobiłaś smaka na grapefrity, chyba zaraz zrobię owocki z innym grapefriutowym sosem :)))
Moni, jakaś biała rybka - o soli tutaj myślę raczej. Na upartego cyc z kuraka.
OdpowiedzUsuń