wtorek, 9 marca 2010

6. przypływ - odpływ



22 komentarze:

  1. Jak odpłynę, to przypłynę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ta fotka. Nawet nie wiem, co to za sosek, a ślinka i tak cieknie. Fajne pieprze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sos to był grapefruitowy. Właściwie to taki rzadki kisiel na słono i pieprznięty kolorowo :) Do tego był pieczony łoś, marynowany wcześniej w sojowym i karmelizowana na patelni cykoria. Ot i cała tajemnica :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda jak kolorowe morze:))
    Z takim sosikiem losoś musiał być jeszcze pyszniejszy niż sam w sobie jest;)
    Buziolki Sis:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Łoś to jest coś...co nie potrzebuje ubarwiania. My chyba jesteśmy uparci, że zawsze coś mu dorzucamy ;) A on chciałby tak po prostu, sam jeden... milczące marzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. rany julek, Ty piszesz ze grapefruitowy :-) mlask, piekny pieprz, a zdjecie badzo mi sie spodobalo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama wyciskałam! Nie miał łatwo - wycisnęłam z niego wszystkie soki. Biedak...

    OdpowiedzUsuń
  8. a bedzie przepis, bo ciekwawie to brzmi, moze sie kiedy uda cosik takiego i mnie zmajstrowac? :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepis był...na Historiach ;) Ale to się robi jak kisiel - wlewasz sok z grapefruita do rondla, podgrzewasz, nieco rozrzedzasz, pieprzysz kolorowo, a potem wlewasz trochę wody z rozbełtaną w niej mąką ziemniaczaną. I mieszasz, co by grudek nie było.

    OdpowiedzUsuń
  10. dziekuje! A to ow kiszel ktory mam w kajecie, wszystko jasne zaplanowany na wiosne :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. A! Czyli niebawem, bo wiosna już prawie puka ;) Chociaż straszą mnie jeszcze nagłym atakiem śniegu w weekend jakoś. Póki co - nie wierzę plotkom ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja chcę ja chcę, ale nie wiem co.. czy sos czy odpłynąć czy wszystko na raz!

    :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli mówisz, że można odpłynąć po zjedzeniu takiego łosia z sosikiem i cykorią ... no to poproszę :)
    Ale powiem Ci, że odpłynąć ze szczęścia można też jak się patrzy na Twoje zdjęcia :)
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Polcia--->bierz wszystko! Nie żałuj sobie ;)

    Mafi--->...kolorowym, na dodatek ;)

    Lipka--->o! i wtedy właśnie debiutowałam z tą cykorią. Przypomniałam sobie, że potem robiłam tę pannę jeszcze raz - w piekarniku z tymiankiem. Ale ta druga już wcale taka dobra nie była.

    A tak poza tym - lejesz miód na me serce. O dzięki, uśmiechnięta! :)*

    OdpowiedzUsuń
  15. Grapefruitowy kisiel do łososia? Wiesz, to wcale nie przekonuje. Ale fotka tak, nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uf! Przynajmniej jedno z dwojga! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Oczko, swietne zdjecie!!! Bardzo mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki Betsi :) Puchnę z dumy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczku, kurka, przepisu nie podajesz nawet a i tak coś czuję że uwarzę ten kysiel.. ;) Grapefruit jest, mąka jest, pieprz toże, hmm.. A do czego zamiast łosia on by się nadał? Bo coś wyobraźni mi nie starcza dzisiaj, sam bym zjadła pewnie jakbym lubiła kisiele..
    No narobiłaś smaka na grapefrity, chyba zaraz zrobię owocki z innym grapefriutowym sosem :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Moni, jakaś biała rybka - o soli tutaj myślę raczej. Na upartego cyc z kuraka.

    OdpowiedzUsuń